Dzień 2
Nad ranem dotarli do rzeki. Jack poszedł się rozejrzeć a reszta ukryła się za wydmą. Nie było go całe 10 minut. Gdy wrócił odnalazł resztę drużyny tam, gdzie ich zostawił.
- W zasięgu 5 minut drogi nie widać nikogo. Możemy spokojnie iść dalej - stwierdził. - Tylko, w którą stronę? Danielu?
- Powinniśmy być niedaleko Memfis. Jeśli pójdziemy z biegiem rzeki na pewno trafimy na jakąś wioskę albo nawet miasto. Im bliżej ujścia tym więcej gospodarstw było nad brzegiem. W górę Nilu większość ziemi należało do świątyń.
- Idziemy w dół - zadecydował O'Neill. - Może wreszcie kogoś znajdziemy.
Po 3 godzinach marszu z daleka ujrzeli ludzi pracujących na polu. Nigdzie w pobliżu nie było widać żadnych zabudowań. Zarówno Jack jak i T'ealc zdwoili czujność. Nie mieli pojęcia czego się spodziewać. To uczucie było im dotychczas obce więc ogarnęła ich lekka panika. Byli jednak wojownikami, którym nic nie jest straszne. Jack złapał za rękojeść noża. Ludzie na polu nie zwracali na nich najmniejszej uwagi. Chwile przypatrywali się ścinaniu pszenicy za pomocą sierpów. Nagle Sam uderzył pewien szczegół. Sierpy były z metalu. Nabrała ochoty by się im przyjrzeć. Do tej pory uważano, że metalowe narzędzia nie były dostępne prostym chłopom. Widok połyskujących w słońcu ostrzy był zaskakujący.
- Danielu - trąciła łokciem stojącego obok archeologa. - Widzisz to co ja? Czy mi się zdaje, czy te narzędzia są metalowe?
- Nie zdaje się pani, majorze - odparł szeptem. - Ten widok burzy całą moją wiedzę na temat technologii stosowanej w tym okresie. Czas jednak najwyższy zasięgnąć języka. Może się uda obejrzeć takrze te narzędzia.
Daniel powoli zbliżył się do pracujących. Starał się iść jak najgłośniej by ich nie przestraszyć. Gdy był zaledwie o 2 metry jeden z ludzi podniósł się i odwrócił. Daniel ujrzał w jego oczach strach.
- Beduini! - Krzyknął człowiek. - Uciekajcie!
Daniel złapał go za rękę. Człowiek próbował się wyrwać jednak chwyt był dostatecznie silny.
- Nie bój się - starał się uspokoić człowieka jednocześnie odsłaniając twarz. - Nie bój się, nic wam nie zrobimy. Chcemy się tylko czegoś dowiedzieć.
- Ja... My... Nic nie wiemy - wyjąkał tubylec spuszczejąc wzrok.
Od dawna było wiadomo, że beduinom nie wolno patrzeć w oczy. Traktują to bowiem jak wyzwanie do walki. Kto patrzy Beduinowi w oczy ten jest już martwy.
- Spójrz na mnie - rozkazał Daniel. - Przyjrzyj się mojej twarzy. Czy ja wyglądam jak Bediun?
- Nie, panie - przerażony zerknął zaledwie na archeologa.
Reszta drużyny otoczyła chłopa uniemożliwiając mu ucieczkę.
- Mogę cię puścić? Nie bedziesz uciekał? - Pojednawczym tonem spytał Daniel a chłop kiwnął głową.
Gdy tylko poczuł, że doktor rozluźnił chwyt natychmiast rzucił się do ucieczki. Nie udało mu się, bo T'ealc czuwał. Złapał uciekiniera za kostkę w ostatniej chwili jednak przez to rozluźniły mu się węzły turbana i materiał zsunłą się na ziemię. Przez ułamek sekundy chłop widział jego znamię na czole. Wtedy padł na ziemię plackiem i starał się nawet nie oddychać.
- Bogowie, wybaczcie - szeptał w kółko. - Wybaczcie i nie zabijajcie. Nie wiedziałam kim jesteście.
Daniel spojrzał na T'ealca porozumiewawczo.
- Wstań i odpowiadaj na pytania - rozkazał Jaffa.
Chłop posłusznie wstał lecz nie śmiał podnieść wzroku na żadne z nich.
- Który faraon teraz panuje i który to rok jego panowania? - spytał Daniel.
- Panie, faraon Ramzes, drugi tego imienia a to jego 5 rok panowania - odparł cicho.
- Prowadź nas do swojej wioski - zarzadził T'ealc - i nakarm nas.
Biedny chłop posłusznie ruszył w stronę wioski. Nie wiedział, że spotkał własnie na swej drodze najlepszych swoich przyjaciół. Bał się człowieka ze złotym znakiem. To znak boga Apofisa. A Apofisowi nie wolno niczego odmawiać. Dlatego posłusznie wypełniał każde polecenie. Zaprowadził tę czwórkę do wójta. Ten także przeraził się przybyszy. Chociaż wygladali jak mieszkańcy tej krainy to jednak róznili się. Mieli bladą skórę jakiej nie miał żaden inny człowiek w Egipcie. Kobieta, która z nimi była wyglądała władczo i miała zadziwiająco jasne włosy obcięte w dziwną fryzurę. Wprawdzie w Egipcie kobiety goliły głowy to jednak żadna z nich nie miała tak dziwnej fryzury, nie wspominając o kolorze włosów. Niektórzy miewali jasne włosy, ale nie do tego stopnia. Musiała być nie z tego świata, musiała mieć do czynienia z bogami, może nawet z samym Apofisem, którego znak nosił jeden z tych ludzi. Mieszkańcy wioski w szalonym tempie dowiedzieli się o przybyszach i blady strach padł na nich wszystkich. Czego chcieli od nich bogowie? Czy przyszli aby ich ukarać? Jeśli tak to cóż złego zrobili? Postanowili spełnić każde życzenie przybyszy i szczerze odpowiedzieć na każde pytanie. Strach był lepszym serum prawdy niż tortury.
Dodaj komentarz