Dzień 3
SG-1 spędzili kilka dni w wiosce, do której dotarli. Byli traktowani po królewsku, ale w końcu zaczęło ich to nudzić. Musieli zebrac informacje czy w tym czasie istnieją Goa'uldzi i gdzie ich szukać.
Tymczasem w stolicy Ramzes przechadzał się po swoim gabinecie. Dzisiejsza sesja Rady królewskiej nie przyniosła spodziewanych przez króla rezultatów. Starał się zachować spokój jednak przychodziło mu to z coraz większym trudem. Już podejmował być może zgubna dla kraju decyzję gdy weszła jego żona Nefertari. Ta piękna i mądra kobieta była jego żoną znacznie dłużej niż on sam był faraonem. Kochał ją szaleńczo, a jego uczucie jeszcze wzrosło gdy dowiedział się kim jest naprawdę. Była nie tylko Nefertari - człowiekiem, była także wcieleniem bogini, która niosła ze soba dobro i prawo, bez którego Egipt nie mógł się obejść. Nefertari była Maat. Maat była inna od pozostałych bogów. Nie żądała życia jak Anubis, nie była mściwa jak Seth, nie była przekupna jak Ozyrys ani jak Izyda pozbawiająca wzroku. Krwiożerczość Sechmet też była jej daleka jak i dążność do rozmnażania za wszelką cenę Hathor. Wyglądało to tak, jakby Maat należała do innego gatunku niż pozostali bogowie, w imieniu których rządził Ramzes. Faktem jest, że to Ozyrys namaścił go na króla, ale widział, że nie jest to całkowicie samodzielna decyzja. Widział w tym rękę Anubisa. Chociaż bogowie nosili ludzkie ciała to byli nieśmiertelni. Brali kolejnych ludzi do latających piramid, a ci nigdy już nie powracali. Przynajmniej nie byli już tymi samymi ludźmi. Ich oczy świeciły się a głos niski jakby echo niosło w pustych komnatach. Maat też tak mówiła, ale pozwalała też mówić Nefertari. Królowa miała całą wiedzę Maat i obie kochały Ramzesa jakby były jednym. Obie miały do niego zaufanie dlatego był jedynym człowiekiem znającym prawdę o bogach. Tylko on wiedział, że bogowie sa w rzeczywistości gatunkiem wywodzącym się z innej planety. Poznał też historię bogów. Kiedyś nie byli źli. Ale odkryli, że znacznie dłużej mogą przetrwać w ciałach innych gatunków. Tak zniewolili inny gatunek z własnej planety - U'nasów. Później odkryli obce technologie i wyruszyli w kosmos. Gdy natknęli się na ludzi wieki wcześniej porwali ich aby im służyli jako robotnicy, żołnierze i nosiciele. Tak powstała nowa rasa ludzka - Jaffa. Uzależnili ich od siebie czyniąc inkubatorami. Przez wieki Jaffa nie wiedzieli, że oba gatunki zależą od siebie wzajemnie. Bogowie nie przetrwaliby bez Jaffa i odwrotnie. Nie przypuszczali nawet, że w przyszłości niewolnicy to zrozumieją i zrzucą jarzmo. Wracajmy jednak do Ramzesa.
Już podejmował decyzję gdy weszła jego żona.
- Co cię tak trapi Wasza Królewska Mość? - Spytała miękko.
- Wiesz jak się skończyły obrady Rady. Myślałem o zwolnieniu tych tchórzy. Może ktoś bardziej mi oddany poparłby mnie. Musimy się pozbyć fałszywych bogów z naszej ziemii.
- To prawda, musimy się ich pozbyć, ale tak by ludzie nigdy się nie dowiedzieli kim byli naprawdę. - Pochyliła głowę. - Pomogę ci jak tylko umię, bo sama nie moge patrzeć na ich bezeceństwa. - Stwierdziła Maat.
- Czy jest we wszechświecie więcej takich jak ty?
- Oczywiście, że tak. Próbujemy walczyć wszędzie gdzie tylko ich znajdziemy. Chcemy koegzystować z ludźmi a nie ich zniewalać. To korzystne dla obu stron. Ale dobrze wiesz Ramzesie, że przyczyną są sarkofagi. Gdyby nie one to nie byliby źli. Nie rodziliśmy się źli, ale źli się staliśmy. Część z nas sie nie poddała i teraz walczymy ze sobą.